Nasilający się z roku na rok deficyt kadry medycznej stanowi olbrzymie wyzwanie dla większości państw europejskich. Nie omija również Polski. W naszym przypadku dodatkowo potęguje go starzenie się społeczeństwa i obniżenie prestiżu zawodu. Ten ostatni czynnik powoduje, że duża część czynnych lekarzy i pielęgniarek decyduje się na poszukiwanie nowych możliwości za granicą potęgując lukę kadrową. To nakręca błędne koło – na lekarzy, którzy zostają w kraju spadają dodatkowe obowiązki, które demotywują ich do dalszej pracy i zniechęcają potencjalnych kandydatów. I tu pojawiają się MPS i Ackermann Care – firmy, których misją jest zatrzymanie tego koła z korzyścią dla pacjentów, lekarzy i szpitali.
Agencji rekrutacyjnych jest wiele, mniej specjalizujących się w rekrutacji medycznej. Wasza specjalizacja jest jeszcze węższa – rekrutujecie lekarzy z zagranicy. Skąd taki właśnie kierunek?
Moje doświadczenia w branży rekrutacji sięgają wielu lat wstecz. Jednak w trakcie pandemii, kiedy wszyscy dobitnie doświadczyliśmy do czego prowadzą braki kadrowe w opiece zdrowotnej, jak zmęczeni i obciążeni pracą byli nasi lekarze, pojawiła się potrzeba, żeby działać. Kropką nad i była prośba mojej żony, która pochodzi z Białorusi, o pomoc w poszukiwaniu pracy dla jej siostry. Zarówno ona, jak i jej partner są lekarzami. Wiele placówek, chociaż było zainteresowane współpracą, nie do końca rozumiało, jak w praktyce przeprowadzić proces zatrudnienia cudzoziemca. Dlatego wspólnie z nimi dowiadywałem się wszystkiego i przechodziłem proces od początku do końca. Potem pojawiło się więcej takich próśb, aż skala sprawiła, że nie mogłem pomagać sam. W ten sposób powstała nasza firma. Zainteresowanie obu stron procesu, szpitali i lekarzy, zmotywowało nas do zgłębienia w krótkim czasie niuansów prawnych i zweryfikowania ich w praktyce. Pierwszy rok naszej działalności był bardzo trudny. W drugim roku, cały zespół nauczył się unikać błędów, które robiliśmy przy podawaniu wniosków do Ministerstwa czy Izby Lekarskiej. Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że jesteśmy ekspertami i mamy pewną pozycję zarówno wśród szpitali, jak i lekarzy. Dobrze zna nas również Ministerstwo.
Wielu naszych czytelników zadałoby pewnie w tym momencie pytanie: dlaczego lekarze z zagranicy?
Odpowiedź jest prosta: bo w większości tylko oni są chętni do pracy tu i teraz. Niestety sytuacja w opiece zdrowotnej od wielu lat nie ma się najlepiej i mniej więcej od wejścia Polski do Unii Europejskiej obserwujemy liczną emigrację naszych lekarzy i pielęgniarek na Zachód. Zwłaszcza młodych absolwentów naszych kierunków medycznych. A Zachód jest na nich bardzo otwarty, bo wszędzie są problemy kadrowe. Zgodnie z danymi OECD, jedynie Norwegia może się pochwalić zadowalającą ilością kadry medycznej, przy czym cudzoziemcy stanowią w niej aż ponad 40%. W Polsce jest ich jedynie nieco poniżej 3%. Miejsca dla lekarzy cudzoziemców starczy w naszym kraju jeszcze na kilka lat. Z racji tego, że młoda kadra wyjechała, statystyki wieku naszych lekarzy przechylają się mocno w stronę emerytury. Zanim absolwenci nowopowstałych kierunków zaczną pracę, minie trochę czasu – mniej więcej w 2036 roku będą specjalistami. Nasza nadzieja na poprawę sytuacji jest w lekarzach ze Wschodu, bo dla nich Polska jest atrakcyjnym miejscem do życia, chociażby ze względu na kulturową bliskość.
Jakie kwalifikacje i umiejętności są najbardziej poszukiwane wśród lekarzy decydujących się na pracę w Polsce?
To zależy od bieżących potrzeb placówki, regionalnych deficytów kadrowych. Praktyczne doświadczenie w pracy w szpitalach lub innych placówkach medycznych jest kluczowe. Dodatkowo, umiejętności interpersonalne, takie jak zdolność do pracy w zespole, komunikacja z pacjentami i współpracownikami oraz adaptacja do nowego środowiska kulturowego i zawodowego, są niezbędne dla zagranicznych lekarzy pracujących w Polsce. Głównie poszukiwani są lekarze z najtrudniejszych obszarów w polskim szpitalnictwie, tacy jak lekarze chorób wewnętrznych, neurolodzy na oddziały udarowe, chirurdzy ogólni i dziecięcy, anestezjolodzy czy radiolodzy. I na pierwszym miejscu najbardziej deficytowa specjalizacja: lekarz systemu ratownictwa. Rekrutacja zagranicznych lekarzy specjalistów z Białorusi do pracy w Polsce wiąże się jednak z dodatkowymi procedurami, takimi jak nostryfikacja dyplomu, a później uzyskanie tytułu specjalisty w naszym kraju. I tutaj zaczynają się schody.
Jak w takim razie Wasza firma pomaga w tym procesie?
To co najważniejsze, nie chcemy być tylko agencją rekrutacyjną. Rekrutacja to właściwie początek naszej współpracy ze szpitalem. Po jednej jego stronie jest kandydat do pracy, którego starannie wyszukujemy spośród wielu zgłoszeń. Chcemy, żeby spełniał oczekiwania pracodawcy, ale jednocześnie zyskał miejsce pracy, które będzie spełniało również jego oczekiwania. To sprawi, że zostanie w nim na długo. Pomagamy mu nie tylko w kwestii zawodowej, ale również poza nią. Lekarz, który przyjeżdża do nas z Białorusi kupił tak zwany „one way ticket” razem z całą swoją rodziną i chce się czuć dobrze. Dlatego ma nasze wsparcie w znalezieniu mieszkania, szkół dla dzieci, pracy dla partnera czy nauce języka. Po drugiej stronie procesu jest dyrektor czy ordynator placówki, który jest przytłoczony obowiązkami. Dlatego my zdejmujemy mu z głowy proces selekcji kandydatów, umawiając spotkania tylko z najlepszymi. A potem monitorujemy formalności: od uzyskania pozwolenia na pracę, poprzez nostryfikację dyplomu i skrócenie stażu podyplomowego aż do momentu uzyskania tytułu specjalisty w Polsce. Jesteśmy w stałym kontakcie z obiema stronami, angażujemy się osobiście, bo zależy nam na sytuacji win-win-win. Do dzisiaj przez naszą rekrutację przewinęło się około 6000 osób, z czego wyselekcjonowaliśmy około 500 lekarzy. Co miesiąc, dzięki naszej działalności, do Polski przyjeżdża od 10 do 20 rodzin lekarskich.
Jakie są największe wyzwania związane z rekrutacją zagranicznych lekarzy do pracy w Polsce?
Każda osoba, którą rekrutujemy jest bardzo dokładnie sprawdzana. Weryfikujemy, czy na pewno będzie miała doświadczenie, aby poradzić sobie na polskim oddziale. Wybieramy lekarzy, którzy mają odpowiednie kwalifikacje. Zdarzają się problemy, ale zawsze dochodzimy do meritum i potrafimy znaleźć rozwiązanie, bo stawiamy na szczerą komunikację. Dlatego największe wyzwania czekają nie w tym zakresie, a w zakresie prawno-formalnym. Mam tu na myśli głównie małą przejrzystość wytycznych. Dlatego naszym zadaniem jest często wyjaśnienie przebiegu procesu zatrudnienia lekarza z zagranicy dyrekcji szpitala, a następnie poprowadzenie go w taki sposób, aby przebiegał bez opóźnień. W najkrótszym możliwym czasie. Jest tutaj tak wiele czynników, na przykład odpowiednie skompletowanie dokumentacji, że trudno wymagać tej znajomości od kogoś, kogo głównym zadaniem jest ratowanie ludzkiego życia. Dlatego my nie tylko rekrutujemy, ale robimy też to co najtrudniejsze. Istnieją również różne prawne paradoksy. Na przykład ten, że pomimo prawa wykonywania zawodu na pięć lat, cudzoziemcy otrzymują kartę pobytu na trzy lata. To problem, który mógłby być rozwiązany natychmiastowo.
Czy w zawiązku z tym podejmujecie jakiekolwiek działania lub rozmowy na szczeblu decyzyjnym, aby uregulować i usprawnić procesy związane z rekrutacją lekarzy-cudzoziemców?
Oczywiście. Po pierwsze, zawsze zbieramy informacje zwrotne od szpitali, z którymi współpracujemy, a jest ich ponad setka w całej Polsce. Chcemy, żeby działania, które potem podejmujemy były zgodne z tym czego potrzebuje środowisko lekarskie. To oni powinni mieć największy wpływ na zmiany. Według mnie największym problemem jest fakt, że lekarze, których rekrutujemy są już w swoim kraju specjalistami. Natomiast w Polsce ta specjalizacja nie jest uznawana. Jest to jedna z kluczowych kwestii, o które teraz walczymy. W ostatnich dniach przygotowaliśmy pismo do Pani Minister Zdrowia, z prośbą o uproszczenie procesu uznania specjalizacji. To proces, który nie dość, że sam w sobie jest w Polsce żmudny, to jeszcze jest utrudniany przez białoruskie władze, które pod pozorem niejasności wytycznych odmawiają wydania odpowiednich zaświadczeń. Mamy nadzieję, że nasza petycja, którą niebawem przekażemy do publicznej wiadomości odbije się szerokim echem.
Jakie są zatem Pana przewidywania na przyszłość w kontekście rekrutacji zagranicznych lekarzy do polskich szpitali?
Wiem, bo znam osobiście wszystkich zrekrutowanych lekarzy, że są to ludzie, którzy z pasją i zaangażowaniem pracują w naszych szpitalach. Dlatego jestem pewien, że wniosą do nich powiew świeżości i nowej energii. Liczę, że to sprawi, że również nasi medycy odzyskają wiarę w lepsze jutro naszej opieki medycznej. Wszystko z myślą o zdrowiu pacjentów. Tego się trzymam.