Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Misja, która stała się biznesem

Ten tekst przeczytasz w 8 minut
Dorota Gudaniec, Prezes Zarządu Max Hemp
Dorota Gudaniec, Prezes Zarządu Max Hemp
fot. materiały prasowe

Max Hemp od kilku lat z powodzeniem działa w branży konopnej. Dzięki stałemu poszerzaniu wiedzy, holistycznemu podejściu i ogromnej determinacji firma z siedzibą w Oławie stała się prekursorem i wyznacznikiem standardów na rynku. O trudnych początkach, nieustannym rozwoju i edukowaniu innych opowiada Prezes Zarządu Max Hemp Dorota Gudaniec.

W tym roku rozpoczynają Państwo swój 6 rok działalności. Proszę opowiedzieć o Pani początkach oraz co zmieniło się na przestrzeni tego czasu?

Dorota Gudaniec, Prezes Zarządu Max Hemp
Dorota Gudaniec, Prezes Zarządu Max Hemp /
pospieszni.pl /
Materiały prasowe

Biznes w branży konopnej nigdy nie był moim celem. Mój syn Max miał kilkaset napadów padaczkowych dziennie, w wyniku których wylądował na OIOM-ie. Jego stan był krytyczny i nie reagował na żadne leki. Wszędzie szukałam informacji odnośnie możliwych rozwiązań i dowiedziałam się, że w USA była podobna sytuacja, gdzie dziecko było w takim samym stanie jak mój syn i przeżyło dzięki konopiom. To była furtka do jego życia, a gdy walczyłam o zdrowie mojego dziecka, byłam w stanie zrobić dosłownie wszystko. W momencie, w którym okazało się, że konopie mogą uratować jego życie, bez wahania zaczęłam działać w tym kierunku. Wraz z mężem postawiliśmy wszystko na głowie: poruszyliśmy niebo i ziemię, zbieraliśmy niezbędne pozwolenia i uzupełnialiśmy dokumentacje, a mój mąż – do dzisiaj nie wiem jak – uzyskał niezbędną zgodę z Ministerstwa Zdrowia na import docelowy medycznej marihuany. W tamtym czasie nikt nie wiedział, co robić. Wykonaliśmy setki telefonów, odbyliśmy kilkaset rozmów i przejechaliśmy tysiące kilometrów – wszystko po to, by uzyskać i podać Maxowi niezbędny lek. Nikt o tym nie wiedział, ale na własne ryzyko podałam synkowi napar z suszu konopi indyjskich bezpośrednio przez sondę. Zrobiłam to w akcie desperacji, bo po tym, jak udało nam się pozyskać lek, lekarze odmówili jego podania. Od tego czasu stan zdrowia naszego syna zaczął się poprawiać. Wtedy jeszcze lekarze nie wiedzieli o tym, że zdecydowałam się na tak radykalny krok, a ozdrowienie Maxa, które wkrótce nastąpiło, uważali za cud.

Czy kontynuowaliście terapię?

Po 9 tygodniach wyszliśmy ze szpitala i chcieliśmy dalej stosować terapię. Kupowaliśmy to, co można było zdobyć na polskim rynku. Zaczęłam się zastanawiać o sposobach poszerzenia wiedzy w tym zakresie. Jako prezes fundacji “Krok Po Kroku” mogłam stale gromadzić wiedzę na temat tego rynku. Wszystkie rozmowy, konsultacje i konferencje uświadomiły mnie, że jedyną gwarancją jakości produktu będzie jego samodzielne produkowanie.

Z celem jest tak, że wystarczy go wyznaczyć, a droga ułoży się sama.

Dokładnie tak było w naszym przypadku. Znalazłam laboratorium i chemika, a co najważniejsze – udało mi się “zarazić” go moją inicjatywą i pomysłem. Poznawałam różnych ludzi, a w 2015 roku laboratorium zaczęło tworzyć produkty dla Maxa. Chciałam stworzyć możliwość korzystania z medycznej marihuany dla pacjentów i to finalnie się udało, dzięki uchwaleniu odpowiedniej ustawy. Zaczęliśmy produkować ekstrakty z konopi siewnych wyłącznie dla Maxa. Ta terapia kosztowała nas ogromne pieniądze, a sami otarliśmy się prawie o bankructwo. Zawsze byłam typem społecznicy – znałam setki rodziców dzieci, które zmagały się z lekooporną postacią padaczki, więc zaczęłam dzielić się z nimi efektami stosowanej przez nas terapii. Wieść gminna szybko się niosła i w momencie, gdy rodzice innych dzieci dowiedzieli się, że potrafimy wyprodukować lek dla naszego syna – natychmiast się do nas odezwali. Po pewnym czasie postanowiliśmy produkować ekstrakty na szerszą skalę, a ja sama przez kilka lat zdążyłam się bardzo dobrze wykwalifikować w tym aspekcie. Nie lubię fałszywej skromności i nie boję się mówić, że w kwestii praktycznego użytku konopi jestem jednym z najlepszych ekspertów w kraju, jak i nie na świecie. Zrobiłam uprawnienia jako zielarz-fitoterapeuta, naturoterapeuta oraz stworzyłam program edukacyjny dla lekarzy i terapeutów, który kończył się kursem zawodowym, dającym uprawnienia terapeuty konopnego. W najbliższym roku akademickim wystartują też pierwsze w Polsce studia podyplomowe, dzięki którym konopie wkroczą na uniwersytety.

Gratuluje wytrwałości! Jak dzisiaj czuje się Pani syn?

Konopie uratowały naszego synka, a w tym roku Max skończy 14 lat. Oczywiście nie udało się całkowicie wyeliminować napadów, ale ich redukcja z kilkuset dziennie do kilku w miesiącu jest kolosalnym postępem i umożliwia mu rozwój. Dzisiaj jest fajnym urwisem, który samodzielnie siedzi i jest bardzo komunikatywny. Jest naszą uśmiechniętą i ciekawą świata perełką. Od 2015 roku do dziś przyjmuje te same ekstrakty Max Hemp, które są dostępne w sprzedaży i uważam, że to stanowi najlepszą rekomendację dotyczącą ich bezpieczeństwa i jakości.

Jak obecnie kształtuje się Państwa oferta? Produkty konopne to jedno, ale są Państwo również pierwszym w Polsce centrum holistycznego wsparcia pacjentów stosujących medyczną marihuanę w celu profilaktyki oraz poprawy zdrowia. Do kogo kierują Państwo swoje produkty i usługi?

Prezentowane przez nas podejście ściśle wiąże się z naszą historią. Na bazie niezgody do systemowego podejścia do ludzkiego zdrowia, na naszym buncie w stronę przedmiotowego traktowaniu człowieka i przeciwko leczeniu chorób zamiast organizmów – stwierdziłam, że muszę stworzyć przestrzeń, w której będę mogła przekazywać ludziom niezbędną wiedzę i propagować swoją koncepcję. Tak powstało nasze Centrum Medyczne, gdzie pracujemy z lekarzami i terapeutami. Postawiliśmy na połączenie medycyny opartej na dowodach (EBM) z medycyną opartą na doświadczeniu. Co to oznacza w praktyce? Że nie umniejszamy żadnej wiedzy, która dostarcza narzędzi terapeutycznych, a każde odkrycie nowych właściwości jest wartością dodaną, z której chcemy korzystać. Do każdego pacjenta podchodzimy indywidualnie – do naszego Centrum wchodzą jako pacjenci, wychodząc są już naszymi przyjaciółmi. Człowiek jest dla nas najważniejszy i to jego mamy leczyć, a nie chorobę. Tego uczymy i chcemy “zarażać” tym innych podkreślając, że Max Hemp jest rodzinną firmą, która powstała z osobistej walki o życie naszego syna. To ogromna wartość, że w DNA firmy znajduje się miłość i autentyczna historia.

Co wyróżnia Państwa podmiot na tle konkurencji?

Przez wszystkie lata prowadzenia przez nas działalności w tej branży skoncentrowaliśmy się na tym, żeby stworzyć produkty bezpieczne dla każdego użytkownika. Stale rozwijamy nasze portfolio, a trzeba pamiętać, że konopie są bardzo szczególną rośliną, mającą wiele zastosowań. Cały czas, od 9 lat poszerzam wiedzę w tym zakresie – metodycznie oraz rzetelnie. Na podstawie tego muszę stwierdzić, że pokora, z jaką dzisiaj podchodzę do tej rośliny, jest niewspółmiernie większa, niż ta sprzed kilku lat. Co nas wyróżnia? Otwartość, pokora i gotowość na wprowadzanie zmian. Sprawdzamy różne metody i z każdej chcemy wyciągnąć to, co najlepsze. Wymyśliliśmy technologię podwójnej hybrydy, która pozwala nam na korzystanie z kilku metod ekstrakcji – bo wbrew temu, co głoszą inni producenci – nie ma jedynej słusznej, najlepszej. Każda ma swoje wady i zalety: postanowiliśmy więc połączyć je, aby zmaksymalizować ilość zalet, a wyeliminować wady. Nasi naukowcy łączą ekstrakty w taki sposób, żeby oddać w jak najlepszym stopniu wartości lecznicze rośliny. Nasze ekstrakty są wynikiem połączenia aż 8 odmian – posiadamy kilka charakterystycznych, które połączyliśmy w jeden ekstrakt, posiadający bardzo szeroki zakres działania. Bierzemy pełną odpowiedzialność za nasze produkty i otaczamy opieką naszych pacjentów i klientów. Mamy know-how i z niego świadomie korzystamy. Co zaś tyczy się Centrum – różni się ono od innych placówek tym, że naprawdę człowiek stawiany jest w nim w centrum naszej uwagi. Nie specjalizujemy się w wystawianiu recept, jesteśmy zorientowani na rzetelnie prowadzony proces terapeutyczny.

Jak ocenia Pani obecną sytuację na rynku konopnym?

Od początku współpracowałam z wieloma osobami, w tym z Piotrem „Liroyem” Marcem, on wówczas był kandydatem na posła, który w późniejszym terminie stał się posłem sprawozdawcą, mającym bardzo duży wkład w pracę nad ustawą, a ja walczyłam o zdrowie mojego syna. Przekonał mnie do swoich intencji i po kilku rozmowach nabraliśmy do siebie zaufania oraz wzajemnie sobie pomogliśmy. Dziś oboje działamy w biznesie konopnym, a nasze założenia są różne, przy czym chcę podkreślić, że nie ma antagonizmów między medycznym a rekreacyjnym korzystaniem z konopi. Konopie mogą nas ubrać, wyleczyć, dać nam dach nad głową i wiele innych rzeczy. Większość producentów produkuje ekstrakty z sobie znanych odmian, a na rynku jest wiele dostępnych produktów klasyfikowanych jako konopne, ale w rzeczywistości nimi nie są. Max Hemp nie posiada alternatywnych linii produkcyjnych – jednej przeznaczonej dla mojego syna, a drugiej dla naszych klientów. Nasze produkty są najwyższej jakości oraz przechodzą surowy proces kontroli i certyfikacji, bo tworzone są z myślą o moim dziecku i ludziach, którzy powierzają nam swoje zdrowie. Niczego nie oddajemy przypadkowi i mamy kontrolę nad każdym etapem powstawania naszych produktów. Ofertę opieramy na nowoczesnych ustaleniach naukowych, a także chętnie dzielimy się wiedzą i doświadczeniem. Na rynku jest wiele firm, które są bardzo różne: niektóre są bardzo rzetelne, inne zaś nastawione jedynie na biznes. Niestety brak systemowych regulacji stawia ich na równi, a użytkownikowi nie zapewnia żadnego bezpieczeństwa. Firmy tzw. garażowe i rzetelni producenci są obecni na rynku na tych samych zasadach. Użytkownik, który nie ma kompetencji, aby odróżnić jednego od drugiego, jest w trudnej sytuacji, bo często przechodzi długą drogę w poszukiwaniu naprawdę uczciwego produktu. Niestety zdarza się, że po drodze się zniechęca i traci zaufanie do całej kategorii produktów i trudno mieć mu to za złe.

Jakie inwestycje zostały poczynione w Państwa przedsiębiorstwie w ostatnim czasie?

Dzisiaj Max Hemp składa się z blisko 30 pracowników tworzących świetny zespół. Rozbudowujemy sieć partnerską, do której zaliczają się terapeuci, dietetycy czy osoby związane z szeroko pojętą branżą zdrowotną. Są to osoby niezwiązane bezpośrednio z firmą, ale chętnie korzystające z naszych produktów w swojej codziennej praktyce. Szkolimy je, edukujemy i zapewniamy pełne wsparcie merytoryczne. W tym roku chcemy wrócić do regularnego wydawania czasopisma, którego zadaniem jest budowanie świadomości społeczeństwa na temat medycznego i prozdrowotnego potencjału konopi. Jesteśmy też obecni na różnego typu konferencjach i chcemy stale budować wartość merytoryczną. Pracujemy nad stworzeniem przekazu medialnego, który pozwoli nam wyskalować docieralność do osób zainteresowanych konopiami. Środki inwestujemy w rozwój firmy, różnego rodzaju kursy, szkolenia oraz cały dział odpowiedzialny za rozwój portfolio produktów.

Rodzina, wartości, rzetelność, wysoka jakość produktów i usług to fundament Państwa działalności, czego nie sposób nie zauważyć. Dodałbym do tego jeszcze autentyczność. Jak Pani uważa: czy prawdziwość w biznesie to recepta na sukces?

Uważam, że prawdziwość jest nie tylko sukcesem w biznesie, ale na dobrą sprawę jest to recepta na sukces w każdej dziedzinie życia. Deficytem dzisiejszych czasów jest to, że zaczęliśmy udawać –często jako ludzie udajemy kogoś, kim nie jesteśmy. Nie chodzi tu o role społeczne, bo w pracy jestem panią prezes, ale w domu jestem mamą i żoną. Jako ludzie przyjęliśmy postawy, które nie są z nami spójne, a na dłuższą metę jest to wyczuwalne. Prawda jest jedna, niezależnie od sposobu, w jaki została przedstawiona, ale jej sedno jest zawsze takie samo. Nie jestem osobą świętą, ale jestem przekonana, że nie ma osoby, która mogłaby powiedzieć, że powiedziałam jej nieprawdę – a to jest dla mnie duży komfort psychiczny, dzięki któremu mogę spokojnie patrzeć w lustro. Dzięki temu, że mój biznes wyrósł na osobistej historii, a nie z przemyślanego biznesplanu, ludzie mają do mnie większe zaufanie, a fakt, że mój syn stosuje te same produkty, które dziś może kupić każdy, stanowi największą gwarancję ich jakości.

Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że prawdziwość może być sporym komfortem.

Zgadzam się z tym, że ludzie boją się prawdziwości. Wydaje mi się, że jako społeczeństwo mamy zaburzone poczucie własnej wartości. Każdy z nas chce się czuć ważny i jest to całkowicie naturalne, ale często szukamy tejże wartości w działaniach zewnętrznych. Jeśli wewnętrznie nie uznamy naszej wartości jako człowieka, wtedy robimy rzeczy wbrew sobie. Dlaczego? Żeby to poczucie uzyskać. Najgorsze jest to, że robimy to pokoleniowo i często nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Jak kształtują się plany rozwojowe Max Hemp na najbliższe lata?

Plany mamy bardzo ambitne i wyznajemy zasadę, że trzeba mierzyć wysoko. Uważam, że zaniżanie planów jest tak naprawdę racjonalizacją porażki. Chcemy stworzyć sieć placówek partnerskich, a w perspektywie kilku najbliższych lat chcemy mieć wszystko pod naszą kontrolą. Obecnie korzystamy z laboratoriów kontraktowych i jest to bardzo dobra oraz zadowalająca współpraca, ale docelowo chcemy mieć własne laboratorium, z własnym zespołem badawczym. W naszym planie na najbliższy czas jest też wejście na inne europejskie rynki. Nasi pacjenci mieszkają na całym świecie, a mamy nawet takich, którzy przylatują na wizyty specjalnie z USA. Bardzo mocno w naszym kierunku ręce “wyciągają” kraje skandynawskie, a w tym momencie jesteśmy na etapie dopinania spraw związanych z wejściem na tamtejsze rynki.

 

Bartosz Parchoniuk

Więcej informacji znajdą Państwo na stronie:

www.maxhemp.pl

Max Hemp logo małe
/
Materiały prasowe