
W świecie, w którym medycyna estetyczna coraz częściej kojarzy się z szybkim efektem i pogonią za doskonałością, Lavine Clinic proponuje coś zupełnie innego, spokój, naturalność i głęboki szacunek do kobiecego piękna. O początkach kliniki, filozofii pracy i o tym, dlaczego „mniej znaczy więcej”, opowiada Kinga Kijańczuk, założycielka i prezes Lavine Clinic.
Lavine Clinic – spokój, naturalność i autentyczne piękno
Jak narodził się pomysł stworzenia Lavine Clinic i jaka była Pani wizja na samym początku?

Pomysł na Lavine Clinic narodził się jeszcze w trakcie moich studiów z kosmetologii. Już wtedy wiedziałam, że chcę stworzyć miejsce, które będzie czymś więcej niż kliniką – przestrzenią spokoju, estetyki i kobiecej energii. Nie marzyłam o „gabinecie zabiegowym”, ale o miejscu, gdzie kobieta może zatrzymać się na chwilę, poczuć się zaopiekowana i wrócić do swojego naturalnego piękna. Lavine od początku miało łączyć naukę i intuicję, technologię i emocje. Chciałam, by każda kobieta wychodziła stąd nie tylko z piękniejszą twarzą, ale też z większym spokojem w sobie.
Czy od początku planowała Pani stworzyć markę premium, czy to przyszło z czasem, wraz z rozwojem kliniki?
To przyszło naturalnie. Nigdy nie planowałam „marki premium” – chciałam po prostu pracować w sposób uczciwy wobec siebie i wobec klientek. Premium, w moim rozumieniu, nie oznacza luksusu, tylko jakość i świadomość. To styl pracy, który zakłada indywidualne podejście, perfekcję w szczególe i szacunek do kobiety, która nam zaufała. Z czasem to, co tworzyłam intuicyjnie, zaczęło być określane jako „premium”, ale dla mnie to po prostu standard, który zawsze chciałam reprezentować.
Jakie wartości są dla Pani kluczowe w prowadzeniu Lavine Clinic – zarówno w podejściu do pacjenta, jak i do zespołu?
Najważniejsze są autentyczność, empatia i konsekwencja. Wierzę, że medycyna estetyczna to nie tylko zabiegi, ale także relacja, zaufanie i emocje. Uczę zespół tego, by słuchał kobiet, a nie tylko „wykonywał zabiegi”. W pracy stawiam też na spokój i harmonię – to energia, która przenosi się na atmosferę w klinice. Nie ma u nas pośpiechu, presji ani rywalizacji. Każdy, kto wchodzi do Lavine, ma czuć się częścią dobrze zaprojektowanej całości.
Mniej znaczy więcej – indywidualne podejście i subtelne efekty
Czym, według Pani, wyróżnia się Lavine Clinic na tle innych klinik estetycznych?
Lavine to klinika, w której mniej naprawdę znaczy więcej. Nie tworzymy nowych twarzy – pomagamy odzyskać równowagę, świeżość i naturalny blask. Nasze podejście łączy medycynę estetyczną z filozofią minimalizmu. Wypracowałam autorskie techniki, m.in. Natural Lips, Skin Up czy bezoperacyjną korektę nosa, które pozwalają osiągać subtelne, indywidualne efekty. To, co nas wyróżnia, to również spokój i empatia – kobiety często mówią, że Lavine to ich bezpieczne miejsce.
Jak wygląda Pani rola w codziennym funkcjonowaniu kliniki?
Jestem obecna każdego dnia. Pracuję z klientkami, wykonuję zabiegi i jednocześnie czuwam nad rozwojem całego zespołu. To, że znam każdy szczegół naszej pracy od środka, pozwala mi podejmować lepsze decyzje strategiczne. Z jednej strony jestem liderką i mentorką, a z drugiej – wciąż praktykiem. Nie wyobrażam sobie zarządzania kliniką zza biurka. Lubię czuć energię miejsca, słuchać zespołu i obserwować emocje kobiet, które nas odwiedzają.
W jaki sposób dobiera Pani personel?
Zawsze powtarzam, że kompetencje można wyćwiczyć, ale energii nie da się nauczyć. Dlatego szukam ludzi, którzy mają podobną wrażliwość estetyczną, spokój i szacunek do klienta. Każda osoba, która pracuje w Lavine, przechodzi szkolenie z moich autorskich protokołów i bierze udział w mentoringu. Stawiam też na emocjonalną dojrzałość – to ona tworzy atmosferę, w której kobieta czuje się dobrze.
Jak powstaje oferta zabiegów Lavine Clinic?
Każda nowość, zanim trafi do naszej oferty, przechodzi długi proces testowania. Analizujemy badania kliniczne, skład, efekty, bezpieczeństwo i zgodność z filozofią Lavine. Nie wprowadzam zabiegów, które są modne, tylko te, które naprawdę działają i pasują do naszej koncepcji subtelnego, długofalowego odmładzania. Piękno nie może być agresywne – ma być inteligentne i naturalne.
Czy zauważa Pani zmiany w oczekiwaniach klientek na przestrzeni lat?
Tak, kobiety coraz częściej chcą wyglądać naturalnie. Zamiast „efektu zabiegu” – chcą efektu wypoczęcia, harmonii, świeżości. Często słyszę: „Nie chcę wyglądać inaczej, chcę wyglądać jak ja – tylko lepiej.” To piękny kierunek. Klientki są coraz bardziej świadome, pytają o skład, proces i sens zabiegu. Dlatego stawiamy na transparentność, edukację i rozmowę przed każdym zabiegiem.
Budowanie silnej marki w branży beauty to duże wyzwanie. Co według Pani jest kluczem do sukcesu?

Autentyczność i konsekwencja. Nie da się zbudować silnej marki, jeśli jest się kopią innych. Od początku robiłam wszystko po swojemu – powoli, z intuicją i w zgodzie z własną estetyką. Wierzę, że kobiety czują energię. Jeśli coś jest prawdziwe, nie potrzebuje agresywnego marketingu. Dla mnie kluczem do sukcesu jest intuicja, spokój i długofalowe myślenie.
Jakie są najbliższe plany rozwoju Lavine Clinic?
Obecnie rozwijam Instytut Lavine, który będzie miejscem dla profesjonalistów z całego świata. Chcę dzielić się wiedzą, uczyć mojego podejścia i pomagać specjalistom rozwijać swoje kompetencje. Pracuję też nad autorską linią kosmetyków – powstaje w duchu minimalizmu: kilka produktów, ale o wyjątkowym składzie i skuteczności. Nie planuję tworzyć sieci klinik. Lavine ma pozostać miejscem butikowym, kameralnym i pełnym jakości.
Jaką liderką siebie Pani określiłaby?
Zdecydowanie wizjonerką z duszą mentorki. Mam ogromną potrzebę tworzenia rzeczy, których jeszcze nie ma. Ale równie ważne jest dla mnie inspirowanie innych kobiet, by uwierzyły w siebie. Nie krzyczę, nie zarządzam presją, buduję przestrzeń, w której każdy może się rozwijać. Prawdziwe przywództwo to spokój, intuicja i pokora wobec procesu.
Skąd czerpie Pani inspiracje?
Inspirują mnie kobiety, które tworzą z sercem – niezależnie od branży. Czasem to światowe marki, czasem moja klientka, która z pasją opowiada o swojej pracy. Podziwiam takie kobiety jak Barbara Sturm – za naukowe podejście i subtelność, Hailey Bieber – za świeżość i spójność wizerunku, czy Kim Kardashian – za zbudowanie globalnego imperium, zachowując kobiecość. nAle najbardziej inspiruje mnie codzienność – rozmowy, twarze kobiet, które mi zaufały. To one są moją prawdziwą motywacją.




